Uff, dożyliśmy kolejnych świąt i kolejnego zakończenia roku – gratulacje! Teraz natomiast wypada jedyna okazja po temu, żeby go sobie na spokojnie podsumować. Później to już tylko podatki, nowe Ateliery i ani człowiek się obejrzy, a będzie 2030. Tymczasem zapraszam na przegląd 2014 roku z punktu widzenia Graponii!
Największe zaskoczenie
Hatsune Miku: Project Diva
Osiągnęłam kolejny pułap w swojej weebowatości. Wielu rzeczy się po sobie spodziewałam, ale nie tego, że jestem w stanie nabić ponad 30 godzin w grze rytmicznej o Hatsune Miku. Wciąż nie kupiłam kolejnej części, ale obawiam się, że przede mną druga taka ilość czasu spędzona w towarzystwie zielonowłosej idolki i jej towarzyszy niedoli.
Największe rozczarowanie
Atelier Escha & Logy: Alchemists of the Dusk Sky
Mimo że kolejna gra z serii przebija poprzednią pod względem technicznym, to jednak bardzo dużo jej brakuje w porównaniu do poprzednich gier. Mało tu humoru i charyzmatycznych postaci, przez co całość wywołuje duże ‘meh’. Mam nadzieję, że Shallie bardziej przypadnie mi do gustu. Heh, gustu.
Honorowe 2. miejsce: Atlus nie ogarnia
Atlus miał ciężki rok – zmienili mu się właściciele, a samo studio narzuciło sobie zbyt dużo roboty. W zeszłym roku obiecywali nam cztery Personowe gry, a udało im się wydać zaledwie dwie. P4 Dancing All Night przeszło duże zmiany personalne i do przyszłego roku utknęło w wydawniczym piekle, a Persona 5 nie mogła być już grą tylko na PS3 i wyląduje także na czwartym Playstation, przez co ciągle o grze wiemy praktycznie nic. Miejmy nadzieję, że już wkrótce się to zmieni!
Największe Square Enix
Jestem już na to za stara
Jeśli chodzi o tegoroczne wygłupy Square Enix, to działo się absolutnie wszystko – wywołali masowe orgazmy przywróceniem Versus XIII (jako XV) do świata żywych, po drodze wcisnęli remaster Type-0, a na dobry koniec roku ośmieszyli się na Playstation Experience. Próbowałam się jakoś tym wszystkim przejmować, ale doszłam do wniosku, że wyczyny Square Enix zwisają mi i powiewają. Nie obchodzi mnie Final Fantasy XV, Type-0 wygląda okropnie w nowej szacie graficznej i ciągle szwankującej kamerze (a premiera tuż tuż!), a zapowiedź FFVII na Playstation Experience skwitowałam szyderczym uśmiechem. Jedyne, co mogłoby mnie ruszyć to remaster FFXII, ale jeśli miałby w ogóle powstać, to na PS4 i to najwcześniej za kilka lat. A wtedy moja apatia najpewniej sięgnie zenitu. Dobra robota, Square Enix!
Największy powód do zadowolenia
Coraz więcej weebowych gier na PCtach!
Tylko w tym roku wydano na Steamach i innych GOGach następujące gry: Trails in the Sky FC, Final Fantasy III, Final Fantasy IV, Final Fantasy XIII, Final Fantasy XIII-2 czy Valkyria Chronicles. Abstrahując od jakości niektórych z tych wydań (vide: Square Enix), to są ogromne gry ze sporym zapleczem fanowskim! Chyba nie ma już powodu wątpić w to, że coraz więcej weebowych gier będzie pojawiać się na naszych komputerach, a ja wreszcie mam motywację żeby zbudować sobie nowego PCta. Bo wszystko fajnie, ale co to za radość mieć Valkyrię bez 1080p i 60 klatek na sekundę?
2014 był intensywnym rokiem. Było w jego trakcie dużo powodów do radości, ale równie wiele rozczarowań. Osobiscie mam nadzieję, że kolejny będzie mniej wyboisty. Tymczasem życzę Wam spokojnych świąt, dużo wypoczynku i przede wszystkim tego, żebyście w następnym roku zawsze mieli trochę czasu tylko dla siebie, chociażby na granie w weebowate gry. Do zobaczenia w 2015 roku!
PCetowe porty japońskich gier to też moje top-wydarzenie tego roku. Mimo wszystko jRPG były od zawsze domeną konsol i nieliczne wyjątki tego nie zmieniały (często wersja PCtowa nie wychodziła z resztą poza japonię). Tych największych hicorów z resztą nigdy nie doczekaliśmy się na PC bo dawali same średniaki w stylu The Last Remnant. Dopiero niedawno się coś ruszyło, a sam zaliczyłem już Trails in the Sky FC. Zgrzytam teraz zębami bo gra była świetna, ale trzeba czekać na Second Chapter bo zakończenie tylko zaostrzyło apetyt.