Kontynuując piękną tradycję podniecania się odgrzewanymi kotletami od Square Enix, dzisiaj popiszczymy sobie nad dwiema grami z iksem w tytule. Tym razem w HD.
Final Fantasy X był pierwszą grą dla której kupiłam konsolę, ale Final Fantasy X-2 było pierwszą grą, którą kupiłam na wyżej wspomnianą konsolę. Po prostu dziesiątka była trudna do zdobycia w tamtym czasie. Obie gry lubię bardzo i niezmiennie mnie bawi kiedy fani dziesiątki odsądzają sequel od czci i wiary. Sama pozostaję przy teorii, że to najlepsza gra Motomu Toriyamy.
Final Fantasy X HD zostało zapowiedziane już dwa lata temu, ale kwadratowi dopiero niedawno zaczęli się chwalić rezultatami pracy. Widać, że nie jest to zwykły port, bo modele postaci i tła są dramatycznie zmienione w stosunku do oryginału. Nie jestem pewna jak mi się podobają nowe twarze bohaterów, ale jestem pełna uznania dla ilości pracy włożonej w ten projekt. Porównajcie z FFV na iOS.
Lulu wygląda przecudnie! Szkoda, że jeszcze nie ma materiałów z X-2, chętnie bym zobaczyła mojego ulubionego Gippala w HD.
Okazuje się, że wszystko zajęło tak dużo czasu, bo Square nie potrafi zarządzać zasobami do X dołączył właśnie jej sequel! Obie gry mają być w wersji International, co jest szczególnie ekscytujące w przypadku X-2, bo ta edycja nigdy nie opuściła Japonii. Chodzą głosy, że dodatek zwany Last Mission może nie pojawić się w tej edycji… ale wszystko wyjdzie w praniu. Wersja na PS3 będzie zawierać obie gry, podczas gdy na Vitę trzeba je będzie nabyć osobno.
Abstrahując od faktu, że z zapowiadanych projektów Square Enix najbardziej cieszą mnie odrestaurowane gry sprzed ponad dekady, wersję na PS3 można już sobie zaklepać za 40$. Premiera odbędzie się w tym roku, należy trzymać kciuki, że już bliżej do niej, niż dalej.
Korzystając z okazji życzę Wam wesołego jajka i innych mokrych elementów, a jeśli nie celebrujecie żadnego z powyższych to miłego dłuższego weekendu!